Scenarzysta: Anki Palerby Hjelmqwist
Nasz ostatni dłuższy rejs w tym sezonie, między południową Sardynią a północną Sycylią, był niespodziewanie dobrym doświadczeniem - spokojne wiatry, łagodne fale i brak choroby morskiej. Wyruszyliśmy o świcie i przez większość dnia płynęliśmy z wiatrem, a następnie kontynuowaliśmy noc pod silnikiem.
Wieczorem dołączył do nas wyczerpany mały ptaszek, który zregenerował siły na pokładzie, a nawet znalazł partnera, który poczuł to samo i trochę odpoczął, zanim obaj polecieli dalej.

Przeprawa, która wyniosła 217 mil morskich (około 40 mil lądowych) i zajęła nieco ponad 34 godziny, była poświęcona czytaniu, muzyce i audiobookom. W nocy na zmianę pełniliśmy wachty, morze było tak spokojne, że można było spać w naszym prawdziwym łóżku w skrajniku dziobowym. Następny poranek przyniósł magiczny wschód słońca - i dwa delfiny pojawiające się na dziobie! Czy może być lepszy początek dnia?
Wieczorem dotarliśmy do Marsali o zachodzie słońca i świętowaliśmy dobrą kolacją z makaronem w pobliżu portu. Marsala oferowała również deszczową pogodę, ale także wizytę w kawiarni z obłędnie dobrą kawą i chlebem oraz fantastycznie dobrą i przyjazną obsługą. Nasz kelner zaserwował nam darmowy wybór przysmaków, gdy usłyszał, że właśnie przybyliśmy na Sycylię po raz pierwszy.
Następnego dnia ważne spotkanie online z moim wydawcą odbyło się z tymczasowego "biura" w porcie, składającego się z małego plastikowego namiotu imprezowego osłoniętego przed deszczem, ponieważ zbliżała się premiera książki kucharskiej dla łodzi.

Następnie kontynuowaliśmy podróż na południe w kierunku Sciacca, z urozmaiconą żeglugą motorową i motorową. Wieczorny spacer po wielu schodach z portu zakończył się w przytulnym barze. Jednak silnik zaczął szwankować i nie byliśmy pewni, czy możemy płynąć dalej. Ale dzięki internetowi i pomocnym ludziom otrzymaliśmy szybkie wsparcie od szwedzkiego mechanika w Marsali za pośrednictwem Facebooka - prawdziwego anioła!
Z tym luzem udaliśmy się do następnego portu - Licata - gdzie zostaliśmy powitani przez naszych żeglarskich przyjaciół Rosę i Fredrika bąbelkami i przekąskami. Następnego ranka płynęliśmy dalej w słońcu i przy lekkim wietrze. Po kolejnych 35 milach dotarliśmy w końcu do naszego zimowego portu w Marina di Ragusa na południu Sycylii, gdzie mieliśmy zarezerwowane miejsce na całą zimę.
Zanim wpłynęliśmy do portu, zobaczyliśmy dużego wieloryba przemykającego obok łodzi - naszego pierwszego wieloryba na Morzu Śródziemnym! To był potężny i przyjazny omen. Gdy dotarliśmy do naszego stałego miejsca postoju w marinie, zacumowaliśmy Frog i zeszliśmy na ląd po siedmiu godzinach spędzonych na silniku w promieniach słońca.

Pierwsze kilka dni w porcie spędziliśmy na poznawaniu wioski, naszego nowego domu i naszych bezpośrednich sąsiadów - Holendrów, Brytyjczyków, Francuzów i Belgów. Spacerowaliśmy wzdłuż morza, znaleźliśmy sklepy spożywcze, zjedliśmy najlepszą pizzę w historii i dostaliśmy mnóstwo jedzenia od sąsiada z łodzi, który wracał do domu. Składniki doprowadziły do naszego pierwszego makaronu z łososiem i miecznikiem - fantastyczny sukces!
Szczęśliwi, szybko odkryliśmy najlepszą lodziarnię w wiosce (otwartą przez całą zimę!), rozpakowaliśmy nasze składane rowery, wyszorowaliśmy pokłady, odpoczywaliśmy, czytaliśmy i gotowaliśmy dobre jedzenie. Pomimo wycieku słodkiej wody na pokładzie, problemów z silnikiem i zepsutego plotera (cyfrowe mapy), nie czuliśmy stresu - mieliśmy cały czas na świecie, aby je naprawić!


Nicki mówi:
Låter gudomligt underbart och mysigt
15 maja 2025 r. - 10:42