Scenarzysta: Björn Erik Gustavsson
Po porannym spacerze po chłodnym, ale wiosennie zielonym Göteborgu, osiem godzin później jestem w minibusie jadącym na wschód od Marrakeszu ... Upał rozlewa się po spieczonej równinie, tu i ówdzie widać pasterzy, stada owiec, ciężko obładowane osły ...
Spis treści
Na miejscu w Maroku
Wieczorem piję miętową herbatę na tarasie sklepionego domu z błota, w którym będę teraz mieszkać - wysoko w górach Atlas i z naturą, która przypomina mi zachodni serial High Chaparral.
O zmierzchu z sąsiedniego minaretu słychać pięknie modulowane wezwania do modlitwy. "Allah ekbar"... Po kilku minutach zapada zmrok, a we wspaniałej ciszy rozgwieżdżone niebo coraz mocniej rozpościera się nad masywami górskimi. Na zachodzie: złotożółty półksiężyc, spoczywający na swoim grzbiecie.

Będę mieszkać w tej nowo wybudowanej eko-wiosce przez tydzień - razem z jedenastoma innymi Szwedami. Wczoraj w Marrakeszu odebrali nas nasi szwedzcy gospodarze, Micke i Marlene. Teraz czeka nas szereg przygód w tym górzystym regionie, zamieszkałym przez Berberów, rdzennych mieszkańców Afryki Północnej, z własnym językiem i kulturą.

Większość nadal żyje w prymitywnych warunkach, wielu bez dróg, bieżącej wody czy elektryczności. Region jest jednym z najbiedniejszych w Maroku. Połowa mieszkańców to analfabeci, powszechne jest bezrobocie. Prywatne samochody prawie nie istnieją.
Możesz jeździć na osiołkach - wciąż najpopularniejszym środku transportu - lub wędrować po wielowiekowych szlakach, które rozgałęziają się wszędzie w wysokogórskim, półpustynnym krajobrazie, wypełnionym zapierającymi dech w piersiach wielomilowymi widokami.


Masowa turystyka już dawno zniknęła, życie toczy się normalnie. To tak, jakbym został wyrzucony daleko, daleko w przeszłość. Spotykam pasterza, który z kijem w ręku pilnuje swoich owiec, a nocą śpi pod gołym niebem ...
Dwóch mężczyzn z osłami - obładowanymi trawą łąkową i gałązkami mięty - spotyka się i rozmawia ... Nad strumieniem poniżej ekowioski kobiety zbierają się, aby umyć ręce za pomocą grzechotek, a w pobliskich zaroślach skaczą małpy ... Na skałach małych bystrzy żółwie wpatrują się w palące słońce ... Wieczorami rozpalane są ogniska do gotowania, a wszędzie bawią się dzieci ...

Ait Chribou - nowo wybudowana eko-wioska
Miejsce to nazywa się Ait Chribou, nowo wybudowana eko-wioska należąca do pary z Värmland, która mieszka tam zimą, a następnie przyjmuje tygodniowe grupy turystyczne liczące do dwunastu osób. Jest to wyjątkowa okazja do poznania starożytnej kultury berberyjskiej. Celem ekowioski jest umożliwienie gościom poznania prawdziwej kultury berberyjskiej i, za pośrednictwem tłumacza, uzyskanie dogłębnego wglądu w warunki życia w górskich wioskach, z których wiele znajduje się bez dróg.

Bardzo niewielu ludzi z Zachodu odwiedza tę część Maroka. Mieszkańcy wioski Ait Chribou od dawna wierzą, że grupy turystów to w rzeczywistości krewni i przyjaciele szwedzkiej pary. Dla większości z nich turystyka jest pojęciem nieznanym.
"Najbardziej cieszy mnie to, że miejscowi zaczęli się otwierać i są naprawdę ciekawi gości i nas" - mówi Marlene. "Chcą rozmawiać, zapraszają nas do domu na herbatę, machają nam i chcą dla nas pracować. Fajnie jest być częścią lokalnej społeczności".

Kilku szwedzkich gości chwaliło swoje doświadczenia z pobytu tutaj. Marlene wyjaśnia: "Ich puls zwalnia, żyją teraźniejszością, mają wiele przemyśleń na temat tego, co jest ważne w życiu i uważają, że przyjazd do miejsca, które jest całkowicie niewykorzystane pod względem turystycznym, jest czymś wyjątkowym".
Przeglądam księgę gości ośrodka - i znajduję wiele recenzji w wysokich tonach: "Prawdziwość i miłość mają twarz w Ait Chribou. Gościnność Marlene i Micke'a jest tak dobra, że nie chce się ich opuszczać. Miejscowi są tak dobrzy i szczęśliwi, że czuje się ich miłość".

Ekologiczna wioska składa się z uroczego skupiska małych domków z błota (à la Hattstugan Elsy Beskow), zbudowanych przez lokalnych rzemieślników, z dużą ilością drzew i kwiatów między budynkami. Na szczycie znajduje się wspólny odkryty taras z restauracją i salonem w tradycyjnym marokańskim stylu. Siedmiohektarowa działka obejmuje również gaj oliwny, drzewa owocowe i wszelkiego rodzaju uprawy. Profil ekologiczny przewija się przez wszystko niczym czerwona nić.


"Naszym celem jest osiągnięcie pewnego dnia samowystarczalności" - mówi Micke. "Produkować własną energię elektryczną i żywność w ciągu pięciu do siedmiu lat.
-"Przewiduję, że docelowo będziemy prowadzić obiekt przez cztery miesiące w roku, a małe grupy będą nas odwiedzać, aby wziąć udział w tym, co stworzyliśmy w ekologii, ale także aby odkryć kulturę berberyjską i fantastyczną przyrodę w górach Atlas.

Wizyta w ekowiosce - jako turysta
W przypadku wizyty w ekowiosce, która obejmuje odbiór z lotniska w Marrakeszu, można wybrać siedmiodniowy program ekowioski lub połączenie pięciu dni w ekowiosce i dwóch dni w stolicy prowincji Maroka.
Główną atrakcją Marrakeszu jest labiryntowe śródmieście, medyna, obecnie wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO z 12-kilometrowym murem miejskim wokół niej. Sercem tego bajkowego świata arabskich nocy jest kolorowy plac Dheja el-Fna, rynek otoczony francuskimi kawiarniami w stylu kolonialnym i egzotycznym tłumem, który obejmuje zaklinaczy węży, pięknie ubrane małpy, gawędziarzy, muzyków wszelkiego rodzaju...
Siedmiodniowy program w ekowiosce opiera się na podstawowym harmonogramie, który został już dość dobrze ustalony, ale który można nieco zmodyfikować zgodnie z życzeniami grupy.

Dzień 1 poznajemy lokalną okolicę. Następnie lunch z berberyjską rodziną. Siedząc na podłodze wokół niskich stołów, jesteśmy częstowani kuskusem i parującymi gorącymi warzywami. Na zakończenie herbata miętowa, ciastka i świeże orzechy. O zmierzchu: grill w eko-wiosce i wizyta dwóch muzyków, którzy śpiewają ujmujące berberyjskie piosenki miłosne przy blasku gwiazd.

Dzień 2: Wędrówka krętymi ścieżkami w góry - najpierw przez gaje oliwne i małe gospodarstwa, ale wyżej w terenie przypominającym pustynię - aż w końcu dotrzemy do płaskowyżu z kwiecistymi łąkami i dźwiękiem muzyki przypominającej bogactwo.


W pobliskiej wiosce, z białymi kamiennymi domami i wszelkiego rodzaju zwierzętami domowymi, zostajemy zaproszeni do rodziny. Siedząc na ręcznie tkanych czerwonych dywanach, jesteśmy częstowani tradycyjnym daniem "Taijne".
Wędrówka z powrotem przez wąwozy z ogromnymi jaskiniami i spotkanie z pasterzem, który wypasa swoje owce przez wiele kilometrów i mówi nam, że pewnego dnia wilk zabrał jagnię. Wieczorem siadamy na zewnątrz restauracji - która jest również barem - i cieszymy się spokojem i tropikalnym upałem, mimo że kwiecień dopiero się zaczął. (Zmiana klimatu jest tu również zauważalna).

Dzień 3: Po kilku godzinach podróży jeepem po coraz gorszych drogach, parkujemy na wysokości 1300 metrów i wąskimi ścieżkami w dramatycznej scenerii udajemy się na 500-metrowy szczyt Katedral. Wokół ośnieżone czterotysięczniki lśnią w palącym słońcu, choć powietrze jest tu chłodniejsze. Część grupy kontynuuje wędrówkę pieszo na dno doliny.

Głęboko w lesie widzimy kobietę ścinającą małe drzewa i ładującą osła. Nad rzeką zebrało się wielu Berberów, którzy biwakują i urządzają pikniki. W ten weekend świętują koniec Ramadanu (długiego okresu postu).

Dzień 4: Gospodarze zbierają nas na podstawową lekcję języka berberyjskiego - a następnie otrzymujemy zadanie zrobienia zakupów na wieczorną kolację na targu w najbliższym mieście; duży targ odbywa się w każdą środę. Ciche skądinąd ulice są wypełnione wszelkiego rodzaju sprzedawcami, a ludzie z okolicy przyjeżdżają tu na cotygodniowe zakupy. Sprzedawane jest tu wszystko, od żywności po rękodzieło i zwierzęta, zarówno żywe, jak i świeżo ubite.

Na granicach miasta mijamy parking dla osiołków - gdzie wielu zostawiło swoje osiołki pod zacienionymi drzewami. Starożytny rynek - i wszędzie widoki, o których nie myślałem, że są możliwe teraz w XXI wieku ... Odpocząć w środku tego w kawiarni (cappuccino: 7 koron) i obserwować kolorowy zgiełk: medytacyjna atrakcja ...


Dzień 5: Połowę dnia spędzamy nad strumieniem, gdzie berberyjskie kobiety, ubrane w kolorowe stroje, rozpalają ogień i zaczynają przygotowywać lunch (w glinianych garnkach umieszczonych na żarze), podczas gdy reszta z nas może wybierać między obieraniem ziemniaków, myciem warzyw lub po prostu leżeniem na plecach pod zacienionymi drzewami oliwnymi i cieszeniem się tym rzadkim wyjściem na lunch.
Po południu odwiedzam sąsiednią szkołę, gdzie dzieci z niższych klas uczą się razem. Użycie rysika i kredy przypomina szwedzkie szkoły wiejskie sprzed co najmniej 60 lat.

Dzień 6: Jazda jeepem po krętej drodze gruntowej na wysokość 1300 metrów, a następnie wędrówka na górę Kashla (1650 metrów nad poziomem morza), gdzie nasz przewodnik buduje ognisko i przygotowuje pyszną herbatę miętową po zjedzeniu lunchu. Przez całą drogę towarzyszy nam osioł. Osły są rzeczywiście powszechne w tej okolicy; są nawet nazywane "berberyjskimi motorowerami"!

Mijamy pozostałości fortu zbudowanego przez Francuzów w czasach kolonialnych. Znajdował się tu duży garnizon (między zwalonymi kamieniami znajdujemy zardzewiały drut kolczasty). Dalej na wschód, w górach Atlas, Francuzi napotkali silny opór Berberów i zostali zmuszeni do zatrzymania się. Najbardziej wysunięta na wschód część dzisiejszego Maroka nigdy nie była częścią kolonii Maroka Francuskiego (uzyskała niepodległość dopiero w 1956 r., a język francuski jest tu nadal często używany).

Dzień 7: Cztery godziny podróży w obie strony - i mamy szczęście, że mamy kilka dodatkowych godzin w Marrakeszu.
Po przybyciu na lotnisko mogę podsumować wyjątkowe doświadczenie podróży - i to z parą gospodarzy, którzy z hojnością, elastycznością i elastycznością wprowadzili nas w kawałek Maroka, który poznali dokładnie w ostatnich latach. Punkty wyjścia: ekoturystyka na małą skalę ("mała grupa, duże doświadczenie") i duża otwartość na indywidualne życzenia. Koncepcja powinna być wyjątkowa. Pytanie brzmi, czy jakikolwiek inny szwedzki organizator wycieczek grupowych może zaoferować tak ekskluzywną prostotę, jaką oferuje ten tydzień.

Przypis: Więcej informacji na stronie www.atlas-together.com. Ponadto: SVT Husdrömmar wyemituje film dokumentalny o budowie domu szwedzkiej pary w czerwcu 2025 roku. Pierwszy z trzech odcinków zostanie wyemitowany 5 czerwca.
Łóżeczko Hanny mówi:
Wow, co za doświadczenie. To nie tylko jak przyjazd do zupełnie innej kultury i kraju. To jak przyjazd do minionej epoki. Jak najdalej od życia, które prowadzę. Miło być tego częścią.
04 czerwca 2025 - 9:14
Anna Nilsson Spets mówi:
Co za fajna relacja, Maroko to piękny kraj, część którą opisujesz jest nieszablonowa. Niestety trudno mi sobie nawet wyobrazić wyjazd tam (ponownie) po
Konflikt trwa z roku na rok, a obozy dla uchodźców tylko się powiększają. Królowie Maroka mają wiele krwi na rękach.
05 czerwca 2025 - 6:11